Dzisiaj jest: Czwartek, 28 marca 2024
Imieniny obchodzą: Aniela, Antoni, Jan, Krzesisław, Sykstus
Vinaora Nivo SliderVinaora Nivo SliderVinaora Nivo Slider
Opublikowano: czwartek, 09, maja 2013 11:28
 
Śp. Helena Maślanka:
- wiersze:
 

Szkoła
Szkoła to wszech potężny gmach
W tej szkole uczą się ludzie różnych ras
Są biali to my czarni żółci czerwonoskórzy
Wszystkim ta szkoła swą nauką i wiedzą służy
Na samym dole to pierwszy dziecięcy start
Tam trwa nauka przez kilka lat
Ile tam dzieci kto ich policzy
A każdy w swoim języku się uczy
A co ponad nami tam jeszcze gwarniej niż między nami
Tam licealiści technicy kursanci których nikt nie zliczy
Każdy chce zdobyć wiedzę w swoim zawodzie
Nikt nie chce zostać w tyle każdy chce być w przedzie
A wyżej co się tam dzieje Tam są już wyższe uczelnie
Pilnie wykładów słuchają semestr po semestrze dzielnie zdobywają
To są już ludzie w dojrzałym wieku
A cel nauki tkwi w każdym człowieku
A kto na samej górze szczytem tej szkoły władzą
To ludzie dzielni i odważni to wielcy uczeni świata
Oni swą wiedzą świat zasilają
Bo wielki staż nauki i wiedzy mają
Ja na samym dole w siódmej klasie siedzę
Dopiero wstępną zdobywam wiedzę
Choć me marzenia są już szerokie
Lecz nauka i wiedza bardzo dalekie
Nikt mnie nie zmusi nikt nie rozkaże
Sam swego życia będę gospodarzem
Jak alpinista stopień po stopniu będę się wspinał wzwyż
Aż wreszcie tej szkoły zdobędę najwyższy szczyt

 
Zaduszki
Człowiecze szalejesz szukasz pieniędzy
Szukasz zaszczytów, żyjesz w niewiedzy
Dzisiaj Zaduszki idź więc na cmentarz
A tam zobaczysz dalszy twój etap
Ostatnia twoja podróż z której już nie powrócisz
I naga prawda żeś z prochu i w proch się obrócisz
Módl się i proś o zmiłowanie
Wieczny spoczynek daj mi Panie.

 
Idę przez wieś
Zebrało się dziadkowi na wspomnienia dziecięce
Dokładnie wszystko wnukowi opowiada
A wnuk patrzy na jego spracowane ręce
I pilnie słucha swojego pradziada
Wysłała mnie Matuś do wsi do sklepu
Zdjąwszy z głowy chustkę, do jej rogu pieniądze związała
A do chustki później zwiąż swoje zakupy
Spiesz się nie marudź takie napomnienie dała
Droga wyboista przez całą wieś przejść trzeba
A po boku ścieżka bosą stopą udeptana
Ranek pogodny, rosa z nieba pada
A ludziska śpieszą do pracy od samego rana
Mija mnie Bartłomiej parą koni jedzie
Na wozie pług, kolca, brony i worek ze zbożem wiezie
Skręca na prawo, na Siedliska jedzie
Z tyłu na rozworze parobka do poganiania koni wiezie
A u Jamroza stodoła rozwarta, krzepko młócą zboże
Co po jednej stronie omłócą, na drugą obrócą
Cepami walą - ładnie sypie zboże
Gdy jedno skończą następne z sąsieka wyrzucą
Doszedłem do Włosanki, która w poprzek drogi płynie
Po boku kładka z trzech żerdzi sążnistych zrobiona
Lecz najlepiej w bród przez wodę, bo się nogi umyje
A nabrawszy w garść wody, chętnie się napije
Powyżej nad przejazdem przyczółek z płotu zrobiony
Do nabierania wody tylko przeznaczony
I nosidłami na ramionach dwa wiadra zwieszone
Nabrawszy w nie wody do domu niesione
Wychodzę z Włosanki nieco ożywiony
Widzę Myśliwca jak z sieni wychodzi
I wielką fajkę trzyma w swojej dłoni
Wielki to gospodarz to mu i fajkę popykać się godzi
Dalej to dwie budowle murowane stoją
Dwór na szkołę we wsi przeznaczony
Kościół białym wapnem lepiarką bielony
Wedle którego przechodząc pobożnie się żegnam
Tuż za kościołem Kółko Rolnicze ma swoje siedlisko
Jest tam sklep gdzie kupić można wszystko
Wyciągam chustkę z zawiązanym groszem
To co mama kazała o to grzecznie proszę
Ćwiartkę cukru, zapałki, font, spyrki
Drożdży 5 deka do pieczenia chleba
Tatowi do kurzenia paczuszkę machorki
Litr nafty do lampy to cała potrzeba
Wszystko to zagarniam do chustki i wiążę w dwa węzły
Flaszkę z naftą na sznurku w drugą rękę wkładam
Już się nie gapię bo jeszcze raz muszę iść tędy do szkoły
I takie to na wsi bywały mozoły
Nie marzę już dalej bo mnie wnuczek trąca
Patrz dziadek jakie ładne auto drogą jedzie
I mnie starego cieszy postęp i unowocześnienie
Lecz ty wnusiu szanuj dziadkowe wspomnienie
"bo to są Twoje rodzinne korzenie"

 
Kulig
Wojtek Jantków koniki wystroił
Sanie w trzy siodła wymościł
Koniom dzwoneczków pozawieszał w koło
Bo na kuligu musi być wesoło
Do sani harmonistę sadzą
A także Fetka dobrego bajarza udali
I kilku z dobrą kasą gospodarzy
Bo się mu napiwek dzisiaj marzy
Na drodze chłopaki i dziewczyny stoją
A małych sanek chyba z tuzin mają
Jedne za drugimi sznurkiem powiązane
Zaczepiwszy do sani parami siadali
Wojtek z bata strzelił ruszyły koniki
A na małych sankach rozróba i krzyki
Bo niech tylko zakręt na drodze zawadzi
To wszystkie sanki w rowie tak se Wojtek rada
Zajechawszy przed karczmę obrok koniom dali
Oczepawszy się za śniegu do karczmy się udali
Tam zaś zabawa potańcówka i krzyki
Takie to dawniej bywały kuligi

 
Wiosna
Otwieram okno i patrzę w dal,
Podziwiam jak piękny jest świat
Przyleciały ptaki głośno świergotają,
Tym swoim śpiewem wiosnę witają.
W moim ogródku zakwitły śnieżynki,
A wszystkie drzewa mają już kwiaty,
Słonko na niebie mocno grzeje,
Cała przyroda do nas się śmieje.
Oby tak było także wśród ludzi,
Niech dobroć w sercach naszych się wzbudzi,
By przyjaźń nasza była radosna,
Taka jak właśnie w przyrodzie wiosna.

 
Kocham Radziszów
Radziszów na mapie Polski
Małą kropeczką jest naznaczony
Dla mnie jest wielki i bliski
Bo czuję w nim rodzime uściski
Tor kolejowy wzdłuż Polskę przecina
Zakopane Radziszów Kraków i Gdynia
Rzeka Skawinka pośrodku płynie
Aż w nurtach Wisły nieboga ginie
Kościółek mały lecz bardzo miły
Szkoła gmach wielki żeby się dzieci uczyły
Szpital sanatoryjny dla chorych dzieci
I tym Radziszów może się szczycić
Jest w Radziszowie orkiestra i kapela
Gdy smutni jesteśmy to rozwesela
Artystów także nam nie brakuje
Jeden wyrzeźbi drugi maluje
Czasem podróże dalekie i bliskie
Przydarzyć się mogą każdemu
Po ukończeniu swoich wojaży
Najchętniej wracasz do domu
Pytam się samej siebie
Jaka to siła i przywiązanie
Kocham Radziszów i bardzo cenię
Bo w nim od pradziada są moje korzenie

 
Jeden dzień mojego życia
Po nocy o świcie zaczęło się moje życie
Byłem tak nieporadny i mały
Macierzyństwo matki tylko o mnie dbały
Ona to własną piersią mnie karmiła
I pierwsze moje kroki uruchomiła
A kiedy na dobre rano się zrobiło
Mnie kilka latek przybyło
Wtedy to pierwsze zaczęły się mozoły
Kiedy zacząłem chodzić do szkoły
Przed południe
To najpiękniejszy czas mojego życia
Młodzieńcze to lata
Dojrzewam i poznaję tajniki życia i świata
Szukam Towarzysza życia
I rozpoczynam Cel swojego bycia
W samo południe
Pod moją batutą to własne dzieci
O nich się tytko staram
I nie widzę jak szybko czas leci
Mija południe nastał podwieczorek
Mnie już batutę odebrały dzieci
Sił mi brakuje bawię tylko wnuki
I przekazuję im życiowe nauki
Sam wieczór mojego życia
To niepotrzebny i zużyty wrak ludzkiego bycia
W kąt porzucony niepotrzebny nikomu
Różańca świętego odmawiam pacierze
I czekam kiedy mnie śmierć zabierze

 
Grzybobranie
Wstawaj brachu co za spanie
Dzisiaj zróbmy grzybobranie
Jest po deszczu grzyby rosną
Są pod brzózką są pod sosną
Biegną szybko bosą stopą
Oczy myją ranną rosą
A i pacierz zmówić trzeba
Żeby znaleźć w lesie grzyba
Więc się modlą do patrona
Święta Dybka daj nam grzybka
Daj jednego i drugiego
I braciszka daj do niego
Po powrocie oglądają
Jakie zbiory w worku mają
Są maślaki są podgrzybki
I przepiękne borowiki

 
Domy
Jeden olbrzymi dom to Polska
W tym domu każdy Polak mieszka
W tym domu miliony innych się mieści
A każdy jest inny i innej treści
Na pierwszym planie domy społeczne
Dla wszystkich ludzi są użyteczne
Są domy gdzie pracujemy
l domy Boże gdzie się modlimy
Najwięcej domów rodzinnych mamy
W których z rodziną wspólnie mieszkamy
W tym domu człowiek się rodzi
Z tego domu na świat wychodzi

 
Pradziadkowe Dziadkowe żniwa
Słońce na niebie grzeje i świeci
Tym swoim blaskiem łany kłosów złoci
Skowronek w niebo się wzbija, pięknie śpiewa
Wszem głosi, że zaczynają się żniwa
Po zagrodach słychać sierpów klepanie
Sprzątanie stodół na nowe żniwowanie
Już wyrobnice do gospodarzy się schodzą
I wspólnie z gospodarzem o żniwach wspólnie radzą
Naklepane sierpy biorą w swoje dłonie
Bo słońce wysoko już na nieboskłonie
Rosę z kłosów dokładnie osuszyło
Czas już by rozpoczęło się żniwo
Idą na pole nabożne klękają
Przeżegnawszy się pacierz zaczynają
Chleba powszechnego daj nam Panie
Od gradobicia i złej pogody zachowaj nas Panie
Gospodarz wziąwszy sierp od przodownicy
Garść zboża ścina z pszenicy
Robiąc powrósło przodownicę opasuje
Do przodowania w żniwach ją mianuje
Żeńcy na zagonach równo rozkładają zboże
A każdy kto przechodzi życzy im Szczęść Boże
Choć się przy żniwach żwawo uwijają
To echo pieśń niesie pięknie śpiewają

 
Cztery Pory Roku
Wiosna
Jeszcze śniegu resztki zalegają pola
A już wiosenna napływa swawola
Seledynowo zieleń się budzi
Niosąc radość wśród ludzi
Noc się kurczy dnia przybyło
Ptaki przyleciały, zrobiło się wesoło
Że tak przyjemnie dziękujemy Bogu za to
I patrzymy w przyszłość bo nadchodzi
Lato
Słońce na nieboskłonie mocno dogrzewa
A w polu na zagonie zboże dojrzewa
Skowronek wzbił się wysoko i śpiewa
Dla gospodarzy by rozpocząć żniwa
W sadzie owoce jabłka, gruszki i śliwy
Wszystko obrodziło, z czego gospodarz szczęśliwy
Zwija się jak może bo nadchodzi wrzesień
I wiadomo że zacznie się jesień
Jesień
Żal nam minionego lata
Lecz tu zapłata - to nić babiego lata
Dzień się kurczy, chłodem wieje
A w sercu zanikają wiosenne nadzieje
Do ciepłych krajów odleciały ptaki
Z liści opadły drzewa i krzaki
W ogrodzie żadnego kwiatka już nie ma
To znak że zacznie się zima
Zima
Mróz, chłodem na dobre powiało
Śniegiem pokryły się pola, zrobiło się biało
Lecz i zima ma w sobie trochę uroku
Ostania to pora całego jednego roku
Cztery pory roku w szalonym pędzie
Ciągną za sobą rok za rokiem
A kalendarz z dokładnym swoim rodowodem
Zapisał datę dwa tysiące dwa

 
Dziadkowe Śpiewanie
I
Danaś moja dana
Głos niesie po lesie
Nima Ci to nima
Jak nase Podlesie
II
Wyjdzies se na pole
Skowronek śpiewa
Ze jus żniwa bedą
Wszystkim przypomino
III
Somsiod ze somsiodem
Na przyzbie siadają
Czasem gorzołeckę
We flasecce mają
IV
Choćby mi kto lepsą
W zamian dawoł ziemię
To się za Podlesie
Nigdy nie zamienię

 
Nasz Generale Józefie Hallerze
Ilu ludzi sławnych na świecie
O których piszą książki, piszą w gazecie
Czy w naszej parafii takich mamy?
Sięgnijmy w przeszłość to się przekonamy
Generał Józef Haller z naszej parafii
Kto Jego czyny zgłębić potrafi
Pod austriackim urodził się zaborem
Jurczyce Jego rodzinnym były dworem
Przeszedł szkoły podstawowe i wyższe
Studiował szkoły wojskowe i zagraniczne
Odważnym i dzielnym stał się żołnierzem
O wolność walczył własnym orężem
W Paryżu tworzył Legiony Błękitne
Śpieszy do Polski na pola bitewne
Powiększa swoje szeregi bratnią młodzieżą
Walczy z Moskalem w "Cudzie nad Wisłą"
Walczy także o nasze Pomorze
On dokonuje "Zaślubin z Morzem"
Za. Jego tułacze życie i za wielkie czyny
Tu w Radziszowie z godnością Go czcimy
Prochy Twoje nasz Generale
Spoczywają w Krakowie
Lecz Twoje więzy rodzinne Radziszowa
Łączą się z Twoją matką
Która na naszym cmentarzu spoczywa

Stowarzyszenie

ul. Szkolna 4
32-052, Radziszów

Nasz rachunek:
Krakowski Bank Spółdzielczy
Oddział Skawina

10 8591 0007 0310
0561 8792 0001

Logowanie